25.04.2024 11:06:32
Nawigacja
O Stowarzyszeniu
Statut Stowarzyszenia
Zarząd i Członkowie
Deklaracja
Odznaka Absolwenta

Absolwenci Szkół od A do F
Absolwenci Szkół od G do L
Absolwenci Szkól od Ł do R
Absolwenci Szkół od S do W
Absolwenci Szkół od Z do Ż

Najpopularniejsze tematy
Najnowsze fotki w galerii
Ostatnie komentarze
Ostatnio na forum

Wyszukaj
Regulamin strony
Kadra Pedagogiczna
Internat
Statki Szkolne - załogi
Fundusze Pamięci
Izba Pamięci
Składki członkowskie 2016
Składki członkowskie 2017
Składki członkowskie 2019
Ostatnie artykuły
Technikum Żeglugi Śr...
Bractwo Mokrego Pokł...
Spotkanie 18.11.2017
Zjazd
KNAGA - inne określe...
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

30/05/2022 15:24
Stasiu, przed każdym ze zjazdów tak było - przed każdym...Ani Twoja, ani Warszego rocznika to wina, bo z a w s z e byliście najliczniejsi(!) Pozdrawiam :-)

30/05/2022 14:24
Myślę ze liczba chętnych do uczestnictwa w Zjeździe jest tak mała gdyż część kolegów przyjęła metodę wyczekiwania będzie " dłuższa Lista" to ja tez się zapisze a to związuje ręce organizator

30/05/2022 13:40
Zjazd 75 leci powstania szkoły to nie tylko ważna uroczystość ale okazja do spotkania kolegów w murach Naszej szkoły gdzie spędziliśmy piękne młodzieńcze lata. Pozdrawiam kolegów i myślę ze będzie nas

29/05/2022 13:25
...dociekać i dopytywać, a 75 Lecie, to wyjątkowa rocznica. Niektórzy pokonają setki kilometrów, by w nim uczestniczyć. Pozdrawiam :-)

29/05/2022 13:23
Administratorów/or
ganizatorów proszę o odniesienie do mojego komentarza - pod postem o najbliższym Zjeździe /do którego pozostało kilkanaście dni/. Sami uczestnicy nie mają, jak widać smiałości, by do

Stanisław "Cyro" Waszczyński
Kiedy minęły pierwsze, ulgowe dla pierwszoklasistów godziny pobytu w TŻŚ - zaczęło sie mozolne i szokujące poznawanie "legend" szkoły. Jedną z nich był Cyro - nauczyciel historii. Opowieści starszych roczników wprowadzały w nasze dusze raz to niepokój, raz to ciekawość, a z czasem niemal pewność, że to my właśnie przełamiemy tradycję i zapanujemy nad "Stachem"...

Prawdopodobnie taki cel miał każdy rocznik w tym okresie, gdy szkoła kształciła jeszcze marynarzy a nie ogrodników. Cytowanie wpisów uwag w dzienniku i nazwanie tego spisu "Cyrologią" być może śmieszy niektórych, ale bez znajomości szerszego kontekstu ich powstawania jest taki spis nic nie znaczącym zbiorem. Prawdziwy sens i co tu kryć - swoisty kunszt ich formułowania - może być zrozumiały jedynie dla tych, których Cyro uczył.

Podobnie jedynie ci, którzy mieli z nim osobisty kontakt mogą dziś pokusić się o pisanie Jego "analizy osobowości" bez narażenia się na śmieszność. Dorabianie do jego życiorysu jakichś "marksistowsko-leninowskich" trendów w postępowaniu w czasch gdy w Polsce wszystko było "marksistowsko-leninowskie" - graniczy już z nieuctwem i tylko patrzeć jak te same zarzuty zacznie ten sam autor kierować pod adresem "Tego, Który Był Członkiem Egzekutywy PZPR, Komitetu Wojewódzkiego PZPR, Posłem Na Sejm PRL" i będzie to robić pod bokiem Jego Najbliższych....

Stanisław Waszczyński to barwna i wspaniała postać. Uczyło nas przecież wielu nauczycieli, a żadnego z nich nie wspominają tak chętnie i tak gorąco całe pokolenia absolwentów. Co sprawiło, że zapadł nam tak głęboko w pamięć?

Wiele czynników składało się na to, ale najważniejszym z nich był fakt, że Cyro był oryginalny i niepowtarzalny: z kimś takim nikt z nas nie spotkał się dotychczas. Chodząca historia szkoły, jej były dyrektor, autor wspaniałych wierszy nie mógł być więc postacią tuzinkową, a tym bardziej - jak chce "domorosły psychoanalityk" - groteskową. Jego dziwactwo było dziwactwem takim, jakie spotyka się u osób wybitnych. Był dziwakiem, ale nie przynosił na lekcję Biblii skrzyżowanej z nożem....

Lekcja. Gabinet-twierdza. Olbrzymia katedra, a nie biurko - jak w innych pracowniach - potęgowała wrażenie autorytetu i dystansu. Cyro niechętnie opuszczał swoje miejsce dowodzenia. Zwykle znad katedry wystawała jedynie jego głowa z czujnymi oczyma świdrującymi każdy zakątek gabinetu historii. Pracownia pełna była gablot ze starymi banknotami, monetami, dokumentami i sama w sobie stanowiła swoiste unaocznienie historii.

Profesor Waszczyński mówił cicho i obrazowo wcielał się w postaci, o których opowiadał. Tworzył niemal dialogi, przeobrażając się np. w Churchila mówiącego coś Stalinowi, na co "Stalin mu odpowiada: - No wiesz, Churchil, ale...."
Po pierwszych lekcjach kończonych stałymi formułkami:

"Zadanie domowe:
- chronologia
- postaci historyczne wzmiankować
- materiały wkleić...."

... przestaliśmy się Cyry bać - na nasze niewątpliwe nieszczęście.

Bo kiedy w końcu poznaliśmy jego marsowe oblicze przy odpytywaniu nas - zrozumieliśmy, że nie ma żartów: to Cyro panuje nad nami a nie odwrotnie. Trzeba było zacząć zastanawiać się nad tym jak w jego filozofię się wpasować, a nie jak walczyć z nią.

Dorastaliśmy, przechodziliśmy z klasy do klasy, obrastaliśmy w "piórka doświadczenia".... Potrafiliśmy już panować nad lękiem i zaczęliśmy okres polemizowania z Cyrem.

Choć wpadał w rzekomy szał - uwielbiał to... To wówczas rodziły się wpisy w dzienniku w rodzaju: "Blagowski pyta, po co to się robi (sprawy seksualne)" lub "Klasa uznaje jedynie prawa stada". "Klasa chodzi po klasie i nie zwraca uwagi na moje uwagi" jest przykładem tyleż celnym, co najprawdopodobniej... wymyślonym przez absolwentów. A jeśli nawet nie - jest to przykład pięknej zabawy w grę słów, zapewne przez Cyrę jako poetę (czytaliśmy jego wiersze wydane w tomiku) opanowaną do perfekcji.

Podpuszczany ze wszech stron Stachu krzyczał, gestykulował, ale.... zapewne rozumując, iż w zdenerwowaniu jest mało obiektywny - stawiał lepsze oceny tzn. nie stawiał dwój (jedynek wówczas nie wymyślono jeszcze). Zorientowawszy się, że taka prawidłowość występuje - niecnie wykorzystywaliśmy ją potem niemal zawsze. Już od momentu wejścia do gabinetu po dzwonku każdy ze słynnych klasowych prowodyrów obmyślał czym doprowadzić Cyrę do furii...

Wykorzystując np. jego przyzwyczajenie do nie wyściubiania nosa z "Twierdzy-katedry" - Andrzej M. siadał pod nią przodem do klasy i palił papierosy.... Mimo kłębów dymu przed nosem - Cyro nigdy nie zniżył się do zaglądania, kto jest sprawcą... Wykrzyczał najwyżej:

- Czy wyście poszaleli?!?!? A jakby wszedł Pan Dyrektor ?!?!?!

Bywały tez inne "wejścia" Andrzeja:
Najsłynniejsze było naśladowanie Hitlera, co nawet powodowało uśmiech na twarzy Cyry:
Piszę fonetycznie, aby oddać klimat, ale charakterystycznego głosu jednego z filarów "Sylaby" nie da się przelać na papier:

- Dojczen zoldaten wszystko mieli !!! .... Mieli zoldaten sandalen..... , mieli soldaten karrabinen.... mieli stracha!
Polniszen zoldaten nic nie mieli! Nie mieli zoldaten sandalen...., nie mieli soldaten giweren... Nie mieli stracha!!!

Miejsce pod katedrą było też wspaniałą "budką suflera": tu siadał człowiek z podręcznikiem, zeszytem i ... podpowiadał. Cyro NIGDY nie pofatygował się, aby zajrzeć przed katedrę, ale "czuł bluesa" i ustawiał często odpytywanego tak, aby nie miał w polu widzenia suflera. Niemniej zawsze jedna z metod zastosowana na lekcji powodowała, iż udawało się nam uniknąć złych ocen.... Dopiero po wielu, wielu latach zrozumieliśmy, że gdyby Cyro nie pozwalał nam na to rzekome manipulowaniu sobą - nie osiągnęlibyśmy nic w tej akurat kwestii. Przecież Stachu potrafił wyjść zza katedry i przylać wskaźnikiem w ławkę, aż leciały drzazgi... Potrafił podejść twarz w twarz do wybranego delikwenta i wrzasnąc mu tak, że każdy natychmiast "karlał". Działo się tak bowiem niejednokrotnie, gdy najwyraźniej "przegięliśmy pałę"... Usłyszeliśmy wówczas między innymi takie oto groźby:

- Zobaczycie jak przyjdzie czas waszej matury, pożałujecie!

I tu objawia się przekazywana z pokolenia na pokolenie legendarna cecha Cyry: na maturze nosił ściągi, krzątał się między ławkami i robił te swoje słynne, zatroskane miny z których na lekcjach śmialiśmy się, a akurat wtedy... tam.... w momencie ważnej próby były one autentyczne!

Przesada? Bynajmniej. Stachu nie był wychowawcą żadnej z naszych klas maturalnych (rocznik 71), a był obecny na egzaminie pisemnym z polskiego i matematyki.....Jakim sposobem? Nie wiadomo. Trzeba było widzieć to "udawanie" stołu komisji, że nie widzą jak Cyro krąży po sali i co i rusz z kimś tam szepce.... Być może pomógł, być może nie pomógł... Nie jest to istotne. Jego obecność i GOTOWOŚĆ pomocy była wystarczającym czynnikiem powodującym uspokojenie rozdygotanych nerwów abiturientów. I tak było z rocznika na rocznik.

Te przekazywane z pokolenia na pokolenie opowieści o zachowaniu się Cyry na maturach dawały nam odpowiedniego kopa do wyhamowania nieraz potwornie wyrafinowanych zapędów wkurzenia Cyry w klasie V. Wprawdzie historię jako przedmiot zakończyliśmy w trzeciej klasie - w piątej mieliśmy taki "socjalistyczny" twór jak "Wiedza o Polsce i Świecie Współczesnym", który potem - po latach wielu - ewaluował na "Wiedzę o Społeczeństwie". Jednak WoPŚW był bliższy historii.... Cyro więc uczył tego przedmiotu tak jak w klasach niższych z tym, że "wąsate i barczyste chłopy" już nie wpadały w popłoch na dźwięk jego tubalnego głosu.... Obie strony więc trzymały się w szachu, ale wiele elementów z "minionych czasów" powtarzało się ku - obopólnemu jak sądzę - miłemu wspominaniu najbardziej oryginalnego sposobu zdobywania wiedzy.

Andrzej Podgórski

Komentarze
#1 | Geminimen dnia 07.12.2007
Gratuluję Andrzej świetnego tekstu oddającego atmosferę tamtych niezapomnianych chwil i dni. To prawda, że byliśmy wówczas młodzi i piękni, pomimo, że nie dwudziestoletni - ideał Hłaski.
Wśród absolwentów TŻŚ, pod względem stosunków do naszych nauczycieli, są trzy gatunki ludzi, rzec ściślej, trzy gatunki usposobień, gdyż żaden żywy człowiek zwłaszcza wspólczesny nie jest jakimś zamkniętym szablonem. Piszę o usposobieniach szczerze wewnętrznych, nie przekładających się ze stroną obyczajową i prozą życia - codzienności.
Pierwsza grupa:
- Absolwenci, którzy mają do szkoły, pedagogów, tradycji stosunek ambiwalentny. Ci czczą przeważnie tych spośród naszych profesorów, którzy szli na skróty i mało wymagali. Takim nawet odpowiadał sztafaż zewnętrzny, czy ceremoniał tej budy. Podczas swojej egzystencji w szkole pozostawali w jej cieniu i nie wychylali się zanadto. Nie grali w MKS "Juwenia", nie byli znanymi sportowcami w TŻŚ, działaczami, społecznikami, nie śpiewali w chórze Kapuścika, nie występowali w "Sylabie 68", nie grali w "Czarnych Gitarach", nie byli wyróżniającymi się uczniami itp. Tych jestem nawet w stanie zrozumieć! Do rzędu tych uczniów należy wielu moich, jak i Twoich Kolegów.
Druga grupa:
- Absolwenci, którzy w trakcie pobierania nauki w TŻŚ - angażowali się znacznie w: pracy w samorządzie uczniowskim, życiu sportowym, ZMS, ZHP, kółkach zainteresowań, teatrze poezji, chórze, zepołach muzycznych, brylowali w nauce, występowali w Kompanii Honorowej, poczcie sztandarowym, reprezentowali TZŚ na zewnątrz, dbali o wizerunek szkoły, jjej tradycję itp.
Trzecia grupa:
- Absolwenci, którzy byli dobrymi albo miernymi uczniami, nie należeli jednak nawet do kółka modelarskiego, nosa nie wystawiali - bo inni koledzy by im ten nos przetrącili! - gdyby przyszło im do głowy mówić, a nie daj Bóg pisać - takie teksty, jakie się pojawiają aktualnie w necie; absolwenci, których jest ponoć więcej niż nas - tzn. starych roczników, złotych roczników - jakby, kto tego nie ujmował! - którzy niestety doświadczali innej tradycji i żyli w innych czasach. Przeważnie nie utożsamiają się z całą historią TŻŚ i jej rzeczywistymi twórcami, bohaterami (nauczyciele,uczniowie) oraz z tradycjami okresu PRL. Nie uwzględniają oni faktu, że nie wszyscy mogli wyemigrować do USA czy Europy Zachodniej. Żyliśmy w czasach określonych zapisami: Jałty, Teheranu i Poczdamu. Ówczesna Polska miała uznanie międzynarodowe. Takie składaliśmy przysięgi i ślubowania a następnie takie kończylismy uczelnie, jakie mogliśmy składać i kończyć w istniejących uwarunkowaniach społeczno - politycznych.
Najgorzej znoszę krytykę, obśmiewanie tradycji, podważanie naszych symboli i zwyczajów, mądrzenie się, wiwisekcję profesorów TZŚ, lekceważenie poglądów o szkole - z ust absolwentów z tej trzeciej grupy!!!
Niestety są wśród nich również absolwenci ze starych roczników.
Zaiste bywają w dziejach: renesans i renesans!
Niektórzy, wykorzystując możliwości internetu i anonimowość - pod płaszczykiem poprawności, tolerancji - realizują cele mało poprawne i bez jakichkolwiek zahamowań dowalają pozostałym do "pieca". Drażni mnie kolesiostwo polegające na tym, że ma miejsce wzajemne wspieranie się, li tylko dlatego, że jest się z tej samej klasy czy rocznika. Nie uznaję żadnej komercji! - jeśli ma dziać się ze szkodą dla tradycji TŻŚ lub przeciw uznanym przez nas "Profesorom - symbolom". Atakują te dobra, o których wspomniałem. Są to ludzie mali, zawistni, pragnący zaistnieć po latach, gdyż w trakcie nauki nie zaistnieli - i nie mają nic do życiorysu! Inni dali się ogłupić, a jeszce inni piszą bzdury ze zwyczajnego oportunizmu. Jest spora grupa kolegów, którzy uprawiają trolling i żywią się tym, jak modliszki. Ponieważ zauważyłem, że sympatie i preferencje polityczne przekładają się niestety na sympatie koleżeńskie, podziały na wydumane frakcje w ramach stowarzyszenia, niezdrową rywalizację - wobec tego - nie zamierzam być platfusem i każdemu kto mnie zaczepi dowalę również a potrafię!

Waldemar Mielczarek
1966 - 1971
#2 | RMay dnia 22.12.2007
to prawda .....
#3 | STEFAN Czerwinski dnia 06.01.2008
Nic dodać,nic ująć.Pamiętam wpisy,,kuncewicz schował się w tylnej ławce,nie mam czasu go szukać bo muszę prowadzić lekcje'',wyglądasz jak ten co zadręczył Napoleona''i nazwał mnie Dręczycielem Napoleona..Za wpis ,,odpowiada pytaniami na pytania''musialem tłumaczyć się u dyr.Cieśli.To naprawdę były urozmaicone i ciekawe lekcje-b.miło je wspominam. Stefan Czerwinski 65-70
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?